środa, 8 sierpnia 2012

Autobusem.. z kwiatkiem :)

Za mną dzisiaj ciężki dzień... z prozaicznego powodu: dzisiaj walczyłam ze światem jeżdżąc miejskimi środkami transportu. Nie jestem rozkapryszona ale fakt jest taki, że jeżdżę autem i taka wycieczka to dla mnie wyzwanie. W sumie dałoby się to przeżyć gdyby nie kilka faktów :).

Mieszkam na wsi - oznacza to, że aby dostać się do miasta na godzinę 9.00 musiałam wstać o 6.00 i już o 7.02 jechałam autobusem. Pobudka masakra. Potem okazało się, że to było nawet miłe przeżycie- rześki poranek, radośni, jeszcze nie zmęczeni dniem ludzie, podsłuchiwanie rozmów innych i ich zmagań z problemami dnia codziennego... To była ciekawa socjologicznie podróż :)

Akurat dzisiaj wypadał ten dzień, kiedy miałam dwa spotkania poza biurem oraz wycieczkę do księgowości... Jak się domyślacie mało tego, że nie wiedziałam nic o nowych biletach (czasowe? i jakie drogie?) to jeszcze tylko orientacyjnie wiedziałam, jak jeździ komunikacja. To proste, wiem gdzie chce dojechać więc wsiadam jak coś przyjeżdża i jadę... A tu niestety nie jest tak różowo!! No ale nic. Nie o tym chciałam napisać, chociaż to też było ciekawym doświadczeniem.

Ale w tym całym dniu spotkałam wiele osób zupełnie obcych ze skrajnymi emocjami do innych ludzi...smutnych i złych i uśmiechniętych od ucha do ucha.
Była super radosna i uśmiechnięta Pani, która potem wracała ze mną wieczornym autobusem - robi tak dzień w dzień z radością, ciężkimi zakupami i miłą rozmową dla każdego.
Była "dziwna" Pani modląca się całą drogę i co chwila wykonującą znak krzyża i do tego młody chłopak, który pytał ją czy modlitwy działają i czy odkryła tajemnicę - Pani czytała modlitwę Tajemnica Szczęścia :)
I na koniec tego dnia, po kolejnym zabłądzeniu i wracaniu do przystanku pierwotnego, był też młody chłopak, który rozdawał każdej napotkanej kobiecie piękne słoneczniki... ot tak :) bo mamy wciąż lato i świat jest piękny.

I jasne, że jestem zmęczona, bo się zgubiłam 1000 razy, bo się nachodziłam, bo gorąco, bo długo bo... bo...bo...
Ale obiecałam sobie, że będę robić sobie takie dni bez samochodu właśnie po to by pobyć z innymi ludźmi. I nie chodzi o ludzi w ulubionych miejscach, nie chodzi o znajomych, tylko o takich zupełnie obcych, nawet tych smutnych. I następnym razem ja dam komuś kwiat słonecznika :) Bo przecież lato może być każdego dnia :)


5 komentarzy:

  1. witaj.
    ludzie są różnorodni i mają bardzo odmienne zachowania i emocje. dzięki temu świat jest taki piękny!:) a przejażdżka komunikacją miejską nie zawsze należy do przyjemnych, zwłaszcza jak ma się tak daleko... ja przesiadłam się z auta, bo jest taniej i ekonomiczniej jak dla mnie, ale mam tylko 15 minut do pracy , więc to troszkę inna sytuacja.
    miło, że są na świecie ludzie uprzejmi i są panowie rozdający słoneczniki. tak ot sobie:)
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Słonecznikiem mnie zaskoczyłaś ;) miło z jego strony , a kontakty z ludźmi z autobusu są rożne ;p
    ja na codzień jeżdżę do pracy komunikacja miejską i poznałam dużo fajnych osób , mam koleżanki i kolegów z autobusu fajnie :))) ,ale nie zawsze jest różowo sa też "źli" i najgorsze napisze delikatnie nie umyci brrr
    Ale jazda autobusem to skarbnica wiedzy i codzienna przygoda ;)
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  3. Od 10lat? Chyba tak,nie jechałam komunikacją miejską,nie mam nawet szczerze mówiąc pojęcia jakie autobusy,gdzie kursują a o cenach biletów to już w ogóle nic nie wiem. Jestem z tych wygodnych,którzy nie znoszą przepychać się w autobusie a o wdychaniu tych "wyziewów" to już nie wspomnę.
    Wolę stać godzinę w korku w czystym i pachnącym aucie niż jechać autobusem ale nie ukrywam,że na dzień dzisiejszy przejażdżka tymi środkami lokomocji mogłaby być dla mnie czymś niezwykłym i poniekąd ekstremalnym ;P
    P.S. Mam nadzieję,że nie zostanę wzięta za wielką paniusię ale uważam,że skoro mam wybór...
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Beti ja również bardzo długo, bardzo długo nie jeździłam... i nie zamierzam do tego wracać. I faktycznie wszystkie te rzeczy o których napisałaś wystąpiły ale może właśnie ponieważ wiedziałam że to jednorazowa przygoda udało się podejść radośnie i z optymizmem. I nic w tym paniusiowego:) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam taką przygodę na początku lipca, ale tylko wracałam do domu autobusem - wtedy, gdy panowała fala upałów. Pozytywne było jedynie to, że mogłam sobie poczytać książkę, ale nie napotkałam tak różnorodnych ludzi, jak zdarzyło się Tobie...Na szczęście przez prawie 2 tygodnie mogłam wracać do domu z sąsiadką - co też było fajne, bo mogłyśmy sobie porozmawiać o różnych sprawach, o których na co dzień nie ma czasu...

    OdpowiedzUsuń